
Marta - 'pani tabelka' w pracy, na wakacjach lubi iść na żywioł, ale taki kontrolowany...
Ze swoimi chłopakami chętnie odkrywa świat. Bardziej niż żyć wspomnieniami lubi je generować.
Kolejny dzień na urlopie. Spokojny poranek zakłóca miarowy warkot – ‘nowy’ pojawia się na campingu. Szybki rzut okiem na auto/ kierowcę / tablicę rejestracyjną i wiesz wszystko. A jak nie wszystko - to wiesz na tyle dużo, żeby ocenić czy będzie to ktoś fajny czy nie.
Antagonizmy i stereotypy mają się dobrze na campingu. Ci z Bygdoszczy nie przepadają za tymi z Torunia, Poznaniacy to cwaniacy, z Krakowa to centusie, a Warszawka – wiadomo…
Za granicą jest inaczej. Tam drobnica nie gra roli. Bazujesz na makroregionach i szukasz ‘swoich’. Oceniasz, która narodowość zawładnęła campingową ziemią. Zazwyczaj marne szanse, żeby pokonać Niemców. Caravaning to ich sport narodowy.
Fot. Ewout Paulusma (Usplash)
Natomiast niezależnie kto jest w mniejszości, a kto w większości – tablica rejestracyjna pozwala iść na skróty. Łatkę łatwo przypiąć każdemu, w zależności kto jakie ma doświadczenia i sympatie. A potem to już tylko kwestia czasu. Są dwa wyjścia – nasze oczekiwania się potwierdzą lub damy się zaskoczyć.
My już nie raz daliśmy się zaskoczyć. Z pozoru spokojne małżeństwo z Holandii, które pod koniec tygodniowego urlopu częstowało nas ziołem, czy samotny Niemiec o aparycji mordercy, który codziennie rano z uśmiechem pytał się nas jak minęła nocka i czy się dobrze wyspaliśmy.
Campingowa codzienność to ciekawy sposób na doświadczanie ludzi i przeżyć w mikroskali.
Tablica rejestracyjna auta ma realne przełożenie na relacje z sąsiadami. Zawsze łatwiej zagadać, jak wiesz z kim masz do czynienia. Mówisz po szwedzku? To czemu nie zagadać Skandynawów, którzy rozbili się tuż obok? Planujesz wyjazd do Francji? To może warto zamienić kilka zdań z Francuzami, którzy właśnie rozbili się gdzieś w rogu. Po dwóch tygodniach bycia na obczyźnie w końcu spotykasz ‘swoich’ na campingu… Patriota czy nie – PL na niebieskim tle zawsze cieszy.
Scena z wczoraj – przyjeżdża para 35+ z rocznym dzieckiem. Rozbijają namiot – skromną trójkę. Auto osobowe, granatowe kombi średniej klasy, nie starsze niż 3 lata. Bagażnik jest otwarty, w końcu się dopiero rozbijają. Są na tyle daleko, że nie słychać w jakim języku mówią. No, ale jest challenge – nie widać tablicy rejestracyjnej. A że my lubimy wyzwania, więc jest zabawa: obstawiamy skąd przyjechali… Stawka – wygrany dostaje jutro śniadanie. No to zaczynamy: Niemcy – nie, oni nie przyjeżdżają pod namiot. Czesi? Nie wyglądają na Czechów. Hiszpanie? Brakuje południowej werwy. To może Skandynawowie?... Zabawa trwa w najlepsze aż tutaj – ciach – klapa bagażnika się zamknęła i… wszystko jasne! Game over. Ku naszemu zaskoczeniu DE kończy całą zabawę.