
Marta - 'pani tabelka' w pracy, na wakacjach lubi iść na żywioł, ale taki kontrolowany...
Ze swoimi chłopakami chętnie odkrywa świat. Bardziej niż żyć wspomnieniami lubi je generować.
W tym roku obok nas rozbiła się urocza rodzinka z Danii – mama, tata, córka i syn. Rodzice plus minus 35, dzieci – kilkuletnie. Dlaczego o nich piszę? Bo bardzo nam się spodobał ich sposób bycia.
Rodzice cierpliwi, oboje stonowane głosy. Ani razu nie słyszeliśmy, aby krzyknęli na dzieci czy na siebie nawzajem. Całe dnie spędzali razem. Wspólnie chodzili na plażę, grali w kości, gotowali, rozwiązywali krzyżówki. Jak tata czytał córce bajkę, to mama grała z synem w nogę. Jak tata z synem przygotowywał obiad, to mama z córką robiła fikołki na materacu.
Esencja rodzinnego urlopu...
...dzieciaki w 100 % szczęśliwe bo mają atencję rodziców, a rodzice w 100% dla dzieci, bez kombinowania i dróg na skróty - żadnych tabletów z bajkami, żadnych oszukańczych obiecanek-cacanek typu "jak mama wypije kawę, to pójdziemy na plac zabaw".
I to też nie było tak, że rodzice całkowicie rezygnowali z siebie. Przy śniadaniu – jak mama dbała o to, aby dzieci porządnie zjadły, tata robił pompki w namiocie. Wieczorami, jak dzieci poszły już spać – po solidnej dawce bajki na dobranoc, czytanej nie oglądanej oczywiście – mama szła biegać albo tata brał rower. Ich role zmieniały się płynnie, bez dyskusji, z uśmiechem... Sztafeta na medal.
Wieczorem pogaduchy przed namiotem, przy świeczkach, lampce wina i pizzy na wynos. Co ciekawe, zwróciliśmy uwagę, że rodzice w ogóle nie pili alkoholu przy dzieciach. Dopiero wieczorem pozwalali sobie na kieliszek wina, bądź dwa… Rodzinka była radosna, uprzejma i bardzo pozytywna. Patrząc na nich wcale się nie dziwię, że Duńczycy są według raportu ONZ World Happiness Index najszczęśliwszym narodem świata. Hygge na campigu w szczerym wydaniu!
A My...?
Rodzice od niespełna roku, pełni radości z faktu, że nie jesteśmy już tylko we dwoje, najnormalniej w świecie mieliśmy wyrzuty sumienia. My, aby wspólnie zjeść obiad, naszemu rocznemu synowi włączaliśmy bajkę z małą świnką. Młody cieszył się z półgodzinnego seansu, a my cieszyliśmy się z wolnej chwili. Wino bądź piwo do obiadu też zdarzało nam się wypić, a innym razem to marzyliśmy wręcz, aby nastała pora drzemki Jaśka, po to, aby choć przez 15 minut powczasować się jak kiedyś, tak egoistycznie dbając o komfort swój własny.
Było nam trochę wstyd za ten nasz egoizm. Z ciekawością obserwowaliśmy sąsiadów. Byli dla nas inspiracją, wzorcem, który mentalnie nam bardzo odpowiadał. Nasza codzienność - prawdopodobnie jak Wasza - zabiegana, zapracowana i zaplanowana na kilka tygodni do przodu. Czasu na słodkie nicnierobienie i zwyczajne bycie ze sobą jak na lekarstwo. I tutaj nagle pojawiają się takie dni w roku, kiedy to wszystko można zmienić, kiedy można tą rzeczywistość odczarować - nawet jeśli tylko na jakiś czas. Patrząc na sąsiadów, stwierdziliśmy, że warto. Miło się na to patrzy, więc pewnie jeszcze milej jest być tego częścią.