
Marta - 'pani tabelka' w pracy, na wakacjach lubi iść na żywioł, ale taki kontrolowany...
Ze swoimi chłopakami chętnie odkrywa świat. Bardziej niż żyć wspomnieniami lubi je generować.
1. "Wolnoć Tomku w swoim domku.."
Tutaj wszystko jest nasze - śpiwory, materac, krzesła... Nie wygniatamy rzeczy, które wygniatało tysiąc osób przed nami. Sami decydujemy o poziomie czystości, do nikogo nie mogę mieć zastrzeżeń. Jeśli jest plama, to wiem z czego ona wynika. Nie brzydzi mnie czyjś włos na prześcieradle, bo jeśli już jest to jest on mój, własny, prywatny... Śpiwór pachnie znajomym płynem do płukania, nie mam alergii po chemicznie pranej pościeli.
2. "Przyjdzie walec i wyrówna..."
Wieczorna toaleta - jedyny chyba moment, kiedy idę w dresie, bez makijażu, w mokrych włosach przez camping i nie przejmuję się tym jak wyglądam, bo podobnie wyglądają wszyscy. Każdy jest pod tym względem równy. Nikogo nie dziwi widok starszego pana w piżamie, pani z turbanem z ręcznika na głowie czy dziecka w szlafroczku. Jest to specyficzny moment dnia na campingu, który bardzo lubię.
3. Wieczorny chill out
Jak mówi klasyk - kocham, kocham, kocham... To jest dla mnie esencja urlopu. Ciepły wieczór, latarnie nieśmiało rozświetlają otoczenie, a my siedzimy przed namiotem, popijamy wino, patrzymy w gwiazdy i rozmawiamy o wszystkim i o niczym albo w ogóle nie rozmawiamy, tylko napawamy się tą chwilą i widokiem, bo takiego niestety w domu nie mamy.
4. Inna rzeczywistość
To jest dla mnie ciągle zagadka: jak to się dzieje, że czynności, które na co dzień są udręką, takim nic nie znaczącym przecinkiem wśród istotnych rzeczy, są raptem mega fajne - ba! - sprawiają nawet przyjemność. Mam tutaj na myśli np. gotowanie czy zmywanie. Wszystko można celebrować, na wszystko jest czas. Robi się to jakby przy okazji, w tle... ciekawej rozmowy, pięknych widoków i intensywnych zapachów. Robi się to razem...
5. Takich dwóch jak nas trzech nie ma ani jednego
No właśnie - razem - to jest słowo klucz. Przebywanie razem jest świetne. Na co dzień niby jesteśmy razem, mamy siebie blisko, ale jakości w tym często nie ma żadnej. Ciągle jakieś obowiązki, terminy, spotkania, zadania... A tutaj jesteśmy razem jakoś tak bardziej i to jest fajne. Lubimy razem gotować, sprzątać, rozkładać namiot i go zwijać... Jest dużo śmiechu, zdarzają się i nerwy, ale koniec końców jesteśmy zgranym zespołem i każdy wyjazd integruje nas jeszcze bardziej.
6. Spanie na raty na własne żądanie
Jestem śpiochem. Spanie to moje hobby, ale tylko pod namiotem jestem w stanie wstać o świcie i z kubkiem ciepłej kawy podziwiać wschód słońca i śpiew ptaków. Po półgodzinnym spektaklu oczywiście dalej idę spać, ale co zobaczyłam to moje...
7. Odgłosy, które usłyszysz tylko tutaj
Codzienna kakofonia sprawia, że jesteśmy coraz mniej wrażliwi na odgłosy piękne i wyjątkowe. W ciche, ciepłe wieczory, jak miasto pójdzie już spać, uwielbiam siedzieć na balkonie i wsłuchiwać się w to, czego nie słychać za dnia - jak np. stukot pociągu w oddali czy kroki przechodnia. Będąc pod namiotem słyszy się o wiele więcej, bardziej intensywnie. Mój ulubiony dźwięk to odgłos spadających kropel deszczu na namiot. Działa na mnie uspokajająco, wręcz hipnotyzująco. Jednak tych odgłosów jest znacznie więcej - szum morza, śpiew ptaków czy cykanie cykad.
8. Powrót do korzeni
W ogóle bliskość natury jest pozytywnym zaskoczeniem będąc na campingu. Prosta rzecz - ciągłe przebywanie na świeżym powietrzu i naturalne światło - niby nic takiego, ale wierzcie mi, ma znaczenie. Jeśli większość dnia spędza się normalnie w sztucznie oświetlonych i klimatyzowanych pomieszczeniach, to na początku pobytu organizm wariuje - mnie często boli głowa albo szczypią oczy, ale po pierwszym szoku organizm szybko odczuwa ulgę i przystosowuje się do tego, co naturalne. Funkcjonuje zupełnie inaczej, tak jak powinien...
Przy dłuższym pobycie zaskakujące jest też to, jak szybko i zupełnie bez naszej kontroli, organizm wsłuchuje się w naturalny rytm dnia i nocy. Wtedy odpoczywam tak na 100 procent, regeneruję się i zbieram siły na potem. I wiem - można iść do spa, przeżyć chwile rozkoszy i odlotu, tylko pytanie na jak długo ten efekt 'wow!' się utrzyma...
9. Ludzie na campingu to nie konserwy
I co by nie mówić specyficzny typ człowieka przyjeżdża na camping. Jest to najczęściej człowiek gotowy do zrezygnowania z dóbr codzienności w imię przygody i chęci przeżycia czegoś inaczej. Urlop jest po to, aby od codzienności trochę uciec, aby coś zmienić. Decydując się na wczasy pod namiotem lub w kamperze, zmiana jest duża, ale to też o to chodzi. Ludzie na campingu są otwarci na nowe doświadczenia, lubią celebrować czynności proste.