Marta - 'pani tabelka' w pracy, na wakacjach lubi iść na żywioł, ale taki kontrolowany...
Ze swoimi chłopakami chętnie odkrywa świat. Bardziej niż żyć wspomnieniami lubi je generować.
Amerykanie pod wieloma względami są niesamowici. Uwielbiam ten kraj za ich burgery, otwartość na świat i tendencję do nadawania wszystkiemu nazw i określeń. Nasz 'babki wyjazd' w amerykańskiej wersji to girls getaway. I niby mamy równouprawnienie i niby wszystko dzielimy sprawiedliwie na pół, jednak wszyscy wiemy jak to wygląda w praktyce. Moja dusza filologa nie pozwala mi przejść obojętnie koło tego amerykańskiego wynalazku językowego. Nawet tutaj czuję pewną dysproporcję. Porównajcie:
man + vacation = mancation
girls + getaway = girls getaway
Czy tylko w moim odczuciu 'vacation' jest takie spokojne, pełne relaksu i czasu na wszystko, a ten 'getaway' jest bardziej dynamiczny, że niby jakaś forma ucieczki, a jak ucieczka, to, że szybko, bo nie ma czasu, bo ciebie znajdą i skończy się to dobre?...
@ekspertki po filologii angielskiej, proszę o komentarz czy moja interpretacja jest uzasadniona :)
No i niby mam pisać o przyjemnościach, o czasie wolnym i o chwilach beztroski, a jakoś tak nerwowo się zrobiło... czuję jakbym musiała się streszczać, szybko przejść do puenty, bo i tak żadna z Was nie ma czasu na czytanie elaboratów.
Więc zacznę od puenty: czas na babski weekend, ploty i tylko nam znane przyjemności należą się nam jak psu zupa! Kropka.
Dlaczego to musi być wyjazd i dlaczego tylko w babskim gronie?
Dla komfortu i higieny własnej. Wyjście na kawę z koleżankami jest spoko. Tylko że wracając do domu, wracasz do obowiązków albo one same dogonią ciebie zanim jeszcze przekroczysz próg mieszkania. Prosta zmiana otoczenia pozwala złapać oddech i nabrać zdrowego dystansu. Babskie grono to babskie grono. Chodzi o to, aby pielęgnować damskie relacje. Nawet jeśli jesteś w super-hiper udanym związku, facet pewnych rzeczy nie zrozumie. Nawet jak będzie się starał i to bardzo. Kobieta kobietę zrozumie szybciej.
Babskie szaleństwo to spontaniczna zabawa, to odreagowanie codzienności, to schowanie problemów na chwilę do torebki. Czy nie warto zadbać o takie chwile nawet jakby to miało być raz do roku?
Udany girls getaway?
Obowiązują reguły podobne jak w przypadku mancation. Czyli dobrze się bawić, być sobą, oddać się jakiejś pasji i nie zabieramy żadnych facetów (po co z drewnem do lasu ?:)) I choć znam kilku mężczyzn z rozbudowanym kobiecym pierwiastkiem, to chyba żaden z nich nie ma go na tyle silnie rozwiniętego, żeby w pełni zrozumieć logikę kobiety będącej w towarzystwie kobiet.
Jest jeszcze jedna reguła: Mamuśki, dzieci przez kilka dni dadzą sobie świetnie radę bez was, więc wy też sobie dacie radę bez nich.
Najtrudniejszy element: zmienić optykę z osoby, która poświęca się cały czas komuś na osobę, która egoistycznie cieszy się chwilą. To może okazać się to trudne dla niektórych. Też z tym walczyłam. Teraz jednak traktuję to jako inwestycję w siebie. Momenty, w których skupię się na sobie jako kobiecie i przyjaciółce, dają energię, której na co dzień mi brak. A poza tym dziecko jest w najlepszych możliwych rękach, więc czym się tutaj martwić?
Jak zorganizować udany babski weekend lub dłuższy wypad?
(tutaj bez pardonu posiłkuję się tekstem z artykułu o mancation, zasady są uderzająco podobne. Tylko atrakcje bardziej wyrafinowane ;))
Krok #1
Zebrać grupę uczestniczek, ale nie jakąś grupę, tylko zgraną ekipę. Najlepiej dziewczyn, które się znają i lubią (lub co najmniej tolerują). Zapraszacie jakąś ‘nową’? Upewnijcie się, że wpasuje się w towarzystwo i mentalnie zgra się z resztą dziewczyn. Tutaj nie obowiązuje zasada, że im większa ekipa, tym lepiej. Im więcej osób, tym trudniej będzie o konsensus, więc rozważnie wysyłajcie zaproszenia.
Krok #2
Zdefiniować atrakcję, czyli co będziecie robić. SPA? Wynajęta żaglówka? Na sportowo? Wyczynowo czy rekreacyjnie? Skok ze spadochronem? Lot motolotnią? A może rower? A może degustacja win? Off- road? Quady? Kurs garncarstwa czy szycia? Joga, medytacja? A może koncert fajnego artysty? Osobiście proponuję camping, potem łódka i kurs windsurfingu...
Nie ważne co. Ważne, aby wybrać taką aktywność, która będzie odpowiadać wszystkim, bez wyjątku. Jedna niezadowolona uczestnika może marudzić przez cały wypad.
Krok #3
Wybrać miejsce. W dużej mierze sprawa może się samoistnie rozwiązać w zależności od planu wyjazdu i wybranej czynności z punktu 2.
Krok #4
Budżet. Znacie siebie i swoje możliwości finansowe. Wypośrodkujcie oczekiwania i możliwości, tak aby zarówno ta stojąca najlepiej jak i najgorzej finansowo mogła sobie na ten wyjazd pozwolić.
Krok #5
I teraz chyba najtrudniejsze: termin. Wiemy jak wygląda rzeczywistość każdej z nas. Ustalenie terminu, który wszystkim będzie odpowiadał może być prawdziwym wyzwaniem. Ale, ale… nie poddawajcie się. To challenge jak każdy inny.
Rada dla pań w związkach: Dla świętego spokoju radzę, aby partnerowi przed wyjazdem nakreślić jaki jest plan wyjazdu, dokąd jedziecie, którędy, gdzie będziecie nocować itd. Jak sprawny szermierz: zaskocz przeciwnika i wyprzedź jego ruch :) Więcej informacji na początku oszczędzi meczące pytania potem, w trakcie wyjazdu lub – co gorsza – pretensji i fochów po powrocie.
[koniec parafrazy]
I błagam telefon do domu wykonujemy maksymalnie dwa razy dziennie. Nie psujmy sobie, ani pozostałym dziewczynom humoru. To nie call center to babski wyjazd. Telefon może służyć tylko jako aparat lub jako kompas, gdybyśmy straciły orientację w terenie.
Skupmy się na sobie, na tym, aby fajnie spędzić czas, nadgonić chwile, które gdzieś nam umknęły. Jak często widzicie się w takim gronie? No więc właśnie, nauczymy się być tu i teraz, a nie tam, gdzie nas nie ma.
I niezależnie od tego kto na Ciebie czeka w domu (zakreśl prawidłową opcję):
- kochający mąż, co dzielnie przejął na kilka dni Twoje obowiązki i zapewnia, że niczym masz się nie martwić
- wyrozumiały partner, który rozumie, że czasami musisz poprzebywać ze swoimi dziewczynami, żeby on w spokoju mógł poprzebywać ze swoimi kumplami
- naburmuszony facet, który non stop wietrzy jakiś spisek
- kot/pies
- inne
to niech czeka. Przecież wrócisz. I to w lepszej formie niż byłaś przed wyjazdem.
Po co komu takie wyjazdy?
Przyznaję się bez bicia, trochę czasu zajęło mi zrozumienie zalet takich typowo męskich/typowo damskich wyjazdów. Wizje dzikiego picia i efekty 'spuszczenia ze smyczy' rodem z Kac Vegac czy Project X nie dawały mi spokoju. Natomiast widzę realny benefit męskich/damskich wyjazdów, jeśli są one zrobione po coś, z jakąś myślą przewodnią, w gronie osób, które się lubią i które - niestety - mają dla siebie tego czasu coraz mniej. Jak zwykle kluczową kwestią w związku jest zaufanie. Zaufanie do partnera, do jego towarzystwa itd. Wychodzę z idealnego założenia, że to jest podstawa, która nie podlega żadnej dyskusji.
Moje ostatnie girls getaway?
Babskie kawy na mieście się nie liczą, więc muszę pogrzebać nieco dalej w pamięci. Ostatnio jestem trochę uziemiona. W zaawansowanej ciąży to raczej trudno z przyjaciółkami zdobywać świat, ale kilka miesięcy temu w wybornym damskim towarzystwie pojechałyśmy do Warszawy, na koncert. Najpierw nadrabiałyśmy zaległości, co się u której dzieje. Oczywiście jakieś problemy z noclegiem też się przytrafiły (a nie mówiłam, żeby nocować na campingu ?:)). Koniec końców okazało się, że musiałam się mocno przytulić do przyjaciółki, bo dla mnie rezerwacji nie było. Wyobrażacie sobie: hotel z kapsułami zamiast łóżek. 6 kapsuł w pokoju, a nad ranem my we dwie wychodzimy z jednego łóżka... Miny pozostałych gości - bezcenne :)
Smaczna kolacja, koncert, a potem nasiadówa i ploty nad brzegiem Wisły w jakiej hipsterskiej knajpie bez toalety. Szczerze? Rihanna Rihanną, ale i tak bardziej cieszyłam się z super towarzystwa i chwili takiej dla siebie niż z koncertu gwiazdy światowego formatu.
Jak już wrócę do formy, to zaplanuję tą wersję z campingiem na wybrzeżu i kursem windsurfingu. Jakieś chętne? :)
Nie każdy trend trzeba akceptować. Nie kupujesz tego pomysłu? Rozumiem. Nie podoba Ci się wersja, że partner/ka może pojechać gdzieś bez Ciebie? Rozumiem. Podobno, za kimś trzeba się po prostu stęsknić, aby w pełni móc się nim/nią cieszyć.