Marta - 'pani tabelka' w pracy, na wakacjach lubi iść na żywioł, ale taki kontrolowany...
Ze swoimi chłopakami chętnie odkrywa świat. Bardziej niż żyć wspomnieniami lubi je generować.
Początkowo był to sposób na prostsze życie. Bez kredytów, zobowiązań, korpo-meetingów i oceny rocznej. Za to przepełniony wolnością, niezależnością i beztroską. Rzucasz pracę, sprzedajesz meble i mieszkanie - jeśli je w ogóle masz na własność.
#vanlife - co to jest?
Kupujesz vana, przerabiasz go na swoje potrzeby, a potem jedziesz w świat, tam, gdzie koła cię poniosą i decydujesz się na życie w samochodzie... tak dla przyjemności. Teraz #vanlife staje się powoli stylem życia, konceptem nie tyle na przyszłość, co na teraźniejszość. #vanlife to także samodefiniująca się społeczność, a przede wszystkim to coraz bardziej wyraźny fenomenem w mediach społecznościowych.
Fenomen zyskujący na popularności
Jego kwintesencja to VW T3 - kultowy van, niezawodne auto, które zniesie dużo. Idealny kompan w podróży, schron przed zimnem i wiatrem, niezastąpione tło selfie, nośnik wrażeń, sposób na wyrażanie siebie...
No i jest bohater pierwszego planu - najczęściej 'on', czyli samotny mężczyzna-drwal lub 'oni', czyli parka atrakcyjnych, wysportowanych ludzi, uśmiechniętych, wolnych, wiodących szczęśliwe, bo nieskomplikowane życie.
Czasami jako dopełnienie całości jest jeszcze pies lub dzieci, równie atrakcyjne, co ich rodzice.
Czy trzeba sprzedać mieszkanie, aby prowadzić #vanlife?
Na szczęście nie. #vanlife można realizować na dwa sposoby:
- zero-jedynkowo, czyli faktycznie rzucasz wszystko i jedziesz w świat. Adres zameldowania zamieniasz na bieżącą lokalizację w GPSie. Cały majątek mieści się na pokładzie vana, a codzienność to niekończąca się podróż i przygoda... Opcja dla odważnych.
- połowicznie, czyli na co dzień wiedziesz standardowe życie: praca-dom-rodzina, ale w garażu czeka na ciebie van, zawsze gotowy by zapewnić ci nieszablonowe wakacje lub nietuzinkowe wrażenia w weekend. W odróżnieniu od wersji pierwszej, taki #vanlife ogranicza się do ilości dni wolnych od pracy. Opcja dla niespokojnych dusz, które jednak nie są w stanie pójść na całość.
#vanlife - dla kogo?
Jak określić typ człowieka, którego pociąga taki sposób na wyrażanie siebie (niezależnie czy jest to wersja urlopowa czy ta hardcorowa)? Jak określić typ cżłowieka, który 'wolność' i 'niezależność' ma w swoim DNA...?
Nie interesuje go zwykłe, szare życie. Jest spontaniczny. Chce zwiedzać świat po swojemu, nie finansując hotelowych sieciówek. Świadomie rezygnuje z wygórowanych potrzeb współczesnego świata i z luksusów w imię... luksusu bycia innym niż wszyscy. Jest przywiązany do kilku rzeczy, które spokojnie zmieszczą się w plecaku. Ma swoje nawyki, ale z drugiej strony jest otwarty na świat i chętnie łamie schematy. Podobno nie zależy mu na uznaniu i poklasku, a paradoksalnie je wzbudza.
(Choć co do tego, mam osobiście pewne wątpliwości... Patrząc na to jakim #vanlife staje się medialno-wizualnym zjawiskiem, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że co niektórzy mają większe parcie na szkło niż deklarują. Traktując życie w vanie jako sposób zarabiania pieniędzy poklask i zachwyty publiczności to konieczność, więc po co udawać, że to tak ot!, od niechcenia...?)
#vanlife to ty? Jaki sygnał wysyłasz do świata?
Jestem oryginalny. Uprawiam sport i cenię sobie bliskość natury. Lubię ludzi, ale nie lubię jak mi się coś narzuca i mnie ogranicza. Nie lubię jak ktoś mówi mi co mam robić. Jestem kreatywny, myślę nieszablonowo. Jestem biedny?... Nie, ale nie kicham kasą. Zarządzam nią racjonalnie i z konsekwencją przeznaczam na to co mnie kręci.
#vanlife wchodzi do mainstreamu
Życie w vanie staje się coraz bardziej popularne. Macie wśród swoich znajomych osoby, które spędzają wakacje w busie? Zastanówcie się. My mamy co najmniej kilka. Praktyków #vanlife na pełnej petardzie, czyli tych co wiodą nomadyczne życie tak naprawdę, nie znamy. A szkoda, bo chętnie poznałabym ich perspektywę patrzenia na świat.
Podróżowanie w spersonalizowanym vanie jest modne - rzućcie okiem chociażby na liczbę blogów poświęconych tej tematyce. Nie znam osoby, która z chęcią nie wejdzie do tego jakże innego świata, popatrzy na zapierające dech w piersiach fotki i poczyta o przygodach na tyle oryginalnych, że aż prawie niemożliwych... I choć większość czytelników na takie życie nigdy się nie zdecyduje, to chętnie o nim poczyta.
Co budzi moje zaciekawienie?
Zazwyczaj są to osoby, które oprócz swojego vana niczego innego do szczęścia nie potrzebują. Są w stanie zminimalizować swoją codzienność do przestrzeni niewielkiego auta. Co najbardziej mi się podoba - prowadząc taki styl życia uczysz się doceniać teraźniejszość i, aby była piękna, musisz pojąć trudną sztukę balansowania pomiędzy spontanicznością ("Dokąd jedziemy? Nie wiem. Ok, to skręćmy tam..."), a planowaniem (Na ile wystarczy nam jeszcze prądu bez podłączenia do sieci?) .
Fajne jest też to, że van dużo mówi o swoim właścicielu. Namiot jest trudno spersonalizować, bus to co innego. Jak widzę ile energii i pasji ludzie wkładają w jego renowację i urządzenie, to sama mam ochotę podjąć się takiego wyzwania. Półki, szafeczki, łóżko, firanki, zasłonki, lampeczki, gadżety, gadżeciki... Naprawdę pole do popisu jest ogromne. Szacun dla wszystkich, którzy wkładają w to tyle serca.
No i te widoki... Śledząc konta w mediach społecznościowych zazdrość mnie zżera, jak widzę, że świat jest taki piękny, że zwiedzanie może być aż tak niekontrolowane i że niepozornym busem można zajechać w miejsca, gdzie byli tylko nieliczni i doświadczyć widoków, które wszyscy inni zobaczą co najwyżej na National Geographic. Widzę te zdjęcia, gdzie pomysłowe wnętrze vana błyszczy jak szkatułka na biżuterię, a zadowolona parka leży w przytulnie urządzonej sypialni na kółkach i leniwie patrzy na obłędny krajobraz i mówię "Aj... Też tak chcę...." Ale czy to jest jedyny prawdziwy obraz takiego życia?
Co z drugą stroną medalu?
Nie byłabym sobą, gdybym nie spojrzała na to wszystko z tej drugiej strony, tej prozaicznej, praktycznej, nie instagramowej... Doświadczenie campingowe nauczyło mnie, że w ograniczonej przestrzeni nie można mieć wiecznego porządku. Camping to nie biblioteka, tutaj nie ma alfabetycznego porządku. Stąd moja podejrzliwość: na większości zdjęć panuje porządek lub - co najwyżej - kontrolowany nieład. A jak to jest w praktyce? Zakładam, że wygląda to trochę inaczej, ale nie przeszkadza mi to w ogóle. Jest to czynnik, na który już się uodporniłam. Dlatego wakacje w vanie jestem w stanie sobie wyobrazić i chętnie się takich podejmę.
Nurtuje mnie jednak jak to jest tak naprawdę z tym #vanlife na 100%, na stałe, jako pomysł na życie, nie na wakacje. Co jak przez tydzień non stop pada i jest poniżej 5 stopni? Co jak zastrajkuje auto na jakimś odludziu? A co jak prądu nie ma lub woda się skończy? A przepraszam, siku to gdzie? A pranie?... A z czego Ci ludzie w ogóle żyją?
Podobno większość żyje z oszczędności, freelancerzy pracują zdalnie, szczęściarze mają sponsorów, a pozostali albo imają się prac dorywczych albo wracają do domu... Siku robisz w krzakach, korzystasz z toalet publicznych lub szukasz miejsc, gdzie trzeba za to zapłacić. Kąpanie w jeziorze lub rzece jest normą, w skrajnych przypadkach zawsze jest suchy szampon. Doświadczeni w boju twierdzą, że trzeba nauczyć się zmywać prawie na sucho, a dwie koszulki i jeansy czasami muszą wystarczyć na kilka tygodni.
Czy to prawda, że....
Campingowa rzeczywistość jest mi bliska, ale ekspertem od #vanlife bym się nie nazwała. Stąd moje wątpliwości. Czy są jacyś zwolennicy-praktycy, którzy odpowiedzą na poniższe pytania? Czy to prawda, że prawdziwy wyznawca #vanlife...
- nocuje na campingu tylko w ostateczności?
W całym #vanlife chodzi o powrót do korzeni, bycie zdanym na siebie i otoczenie. Chodzi o bycie blisko natury i pewne uzależnienie się od niej... Nocowanie na campingu jest akceptowalne, ale nie jako rozwiązanie permanentne.
- oprócz kultowego VW T3 nie uznaje żadnego innego pojazdu?
Rozumiem, że VW to klasyka, ale czy np. nowa California z salonu, taka z ledami i fabrycznym wyposażeniem na wypasie, to cały czas to samo czy jednak już coś innego? Czy im starszy van, tym lepiej?
- zalicza się do określonej grupy wiekowej?
W mediach jest pełno ludzi młodych, pięknych i uśmiechniętych. The New Yorker pisze, że jest to trend popularny głównie wśród millenialsów, czyli osób urodzonych pomiędzy pomiędzy 1980 a 2000 rokiem. Czy zatem zwariowana parka 50+ to też #vanlife czy już nie?
- swojego vana robi sam?
Pojazd jest pełnoprawnym członkiem rodziny. Trzeba o niego dbać, szanować i liczyć się z jego potrzebami. Właściciel vana przerabiając go niejednokrotnie realizuje swoją wizję, wyraża siebie. Czas spędzony na wykończeniu wnętrza jest wprost proporcjonalny do uczucia jakim się go darzy. Czy zatem zlecenie podrasowania vana komuś jest błędem w sztuce?
- na wyposażeniu ma wycieraczkę i cotton balls'y (ew. ledy lub lampki choinkowe)?
Bus jest domem, praktycznie i w przenośni. Wycieraczka jest wyrazem szacunku, a nastrojowe światła symbolem emocjonalnej bliskości. Czy jak tych przedmiotów nie ma na wyposażeniu to faux pas?
- bierze aktywny udział w życiu społeczności?
Społeczność wokół idei #vanlife jest całkiem spora. To ludzie, którzy myślą podobnie, choć inaczej niż statystyczna większość. Spotykając ludzi, którzy prowadzą podobny styl życia, automatycznie ma się dużo wspólnego. Czy w takiej sytuacji można być samotnym wilkiem w nurcie #vanlife?
Jedni uważają, że #vanlife to piękny sposób na życie, inni, że to prawdziwe szaleństwo
Krótkoterminowe, czytaj wakacyjne, życie w vanie jest pewnie super przygodą i jego wizja przemawia do mnie w całości. Od jakiegoś czasu taki #vanlife jest na liście moich marzeń do spełnienia. Natomiast życie w vanie na stałe wydaje mi się godne podziwu i... zupełnie nie dla mnie. Mam ograniczoną tolerancję na bałagan. Są dni, kiedy wybucham. Poza tym ważne jest dla mnie miejsce, do którego się wraca, to poczucie, że w końcu jestem w domu. Sama podróż jest przygodą. Miejsce docelowe jest spełnieniem planów, ale dom to dom. I nawet jeśli nie lubię w nim siedzieć za długo, to lubię do niego wracać. Mieszkając w vanie, bym się tego pozbawiła.
Czy decydując się na vana musisz spać w nim każdą noc?
Wydaje mi się, że aby móc się w pełni cieszy #vanlife trzeba czasami od niego odpocząć. Tym tokiem myślenia, okazuje się, że będąc w domu odpoczywasz, aby podróżując odpoczywać bardziej. Sprytne :)