Marta - 'pani tabelka' w pracy, na wakacjach lubi iść na żywioł, ale taki kontrolowany...
Ze swoimi chłopakami chętnie odkrywa świat. Bardziej niż żyć wspomnieniami lubi je generować.
Czas – na co dzień mamy go tak mało. Zawsze go brakuje, aby się wyrobić, nie spóźnić, przygotować etc. A tutaj, na campingu, jest go jakby więcej. Niby to cały czas te same 24 godziny. Niby ta sama strefa czasowa. Niby wskazówki tykają w tym samym rytmie… a jednak jest inaczej. Totalnie wisi mi to która jest godzina. O porach jedzenia decyduje nasz poziom głodu, a nie manager hotelowej restauracji. O porach snu – stopień zmęczenia, a o tym, o której wstajemy, decyduje słońce i ptaki ćwierkające przy namiocie, a nie rezydent planujący wycieczki fakultatywne.
Organizm samodzielnie ustala reguły gry, a co ciekawe – jakimś cudem, po pierwszych dwóch dniach aklimatyzacji, organizmy całej naszej trójki grają już w jednym zespole. No może oprócz pory wstawania – bo tutaj Jasiek zawsze jest pierwszy na nogach i bez pardonu, radośnie ogłasza, że nowy dzień się właśnie rozpoczął.
Jako że go nie odmierzam, moje poczucie czasu jest bardzo subiektywne. Trudno powiedzieć, co robimy szybko, a co wolno, bo wszystko robimy w takim rytmie, jaki nam odpowiada. Na pewno jemy dłużej niż zwykle. Mamy czas – nigdzie się nam nie śpieszy. Nie jemy na stojąco, w biegu, tylko – pełna kulturka – przy stole, z serwetkami. Gotowanie też zajmuje zdecydowanie więcej czasu. Pokroimy cukinię – pogadamy, cebulę – popijemy winko, pomidory – poobserwujemy niebo… itd. Mam to szczęście, że u nas to Łukasz gotuje, ja zmywam. I swoją drogą – też zmywam pewnie dłużej niż zwykle.
Kompleksów ostatnio nabawiłam się w łazience. Wszystko wskazuje na to, że zęby myję zdecydowanie za krótko. Nie wiem, jak Wy, ale mam wrażenie, jakby mycie zębów było jakimś hobby większości ludzi na campingu. Co idę do łazienki, to ktoś tam myje zęby – tak z namaszczeniem, dokładnie, milimetr po milimetrze. Ostatnio wieczorem weszłam do łazienki – pani myje zęby. Zmyłam makijaż – pani myje zęby. Wzięłam prysznic – pani nadal myje zęby. Rozczesałam włosy, wykremowałam twarz – pani cały czas myje zęby. Dopiero jak ja umyłam zęby, to ona skończyła…
No i tak płynie ten czas – swoim rytmem, niczym nie zakłócony. W przeddzień wyjazdu – zawsze się irytuję, że mnie oszukał. Ten czas… Że niby tak wolno płynął, a jednak zbyt szybko, bo już trzeba się pakować, bo już czas do domu. I zdecydowanie za długo szukam zegarka – tego mojego, zapomnianego. I od razu mam wrażenie, że zbyt długo się pakujemy, że za wolno jemy śniadanie, że zdecydowanie za późno wyjeżdżamy, że zbyt długo będziemy jechać itd.
Nie wiem jak to się dzieje.
Magic! Bańka prysła.